poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Rozdział 1- Nie no ten debil zostawił mi swój numer

Zaczął się znowu beznadziejny dzień. Ciekawe czy mama znowu da się nabrać na następną „chorobę”? Tylko coś sensownego...Wczoraj był ból głowy...Przed wczoraj ból brzucha a tydzień temu sraczka i wymioty. Do pokoju weszła mama z uśmiechem na twarzy. Pewnie powie „Dlaczego ty nie gotowa? Przecież za chwilę szkoła.” Usiadła w rogu łóżka i jeszcze szerzej się uśmiechnęła.
-Co jest?-zapytałam
-Wreszcie cię zauważono... –gadała bez sensu mama
-O co chodzi? Jeszcze się nie obudziłam...
-Justin Bieber dzwonił...
-Ten debil... Czego chciał?
-Che z tobą nagrać piosenkę... Mam odzwonić...Chcesz z nim zaśpiewać?
-Zastanowię się...  Nie muszę iść dzisiaj do szkoły?-zrobiłam słodkie oczka
-Dzisiaj ci daruje zadzwonię do pani Cruz i cię usprawiedliwie , ale masz podjąć dzisiaj decyzję-powiedziała wychodząc z mojego pokoju.
To dziecko neo chce ze mną nagrać piosenkę? Z jednej strony ktoś mnie zauważy a z drugiej nie będę się ośmieszać śpiewając z nim. Dodam wpis na TT może Van coś poradzi. Zawsze podejmowała dobre decyzje. Chwilę po dodaniu wpisu miałam już od niej odpowiedź : „ JJ ty się nie zastanawiaj tylko tam dzwoń i się zgódź!!! PS: Masz wziąć dla mnie autograf.” Ta łatwo jej mówić, jeśli jest jego fanką.  Może zimny prysznic pomoże podjąć mi decyzję. Wybrałam pierwszy lepszy zestaw klik. Czarne rurki i koszulkę z śmiesznym nadrukiem i moje ulubione trampki.
*
Mama podjęła za mnie decyzje... :/ Idąc  do studia miałam skwaszoną minę. Ja i Zjeber... Prędzej zginę niż z nim zaśpiewam.  Zaczyna padać... Ten dzień jest jednym z tych bardziej beznadziejnych niż wszystkie. To chyba tutaj. Popatrzyłam na wielki wierzowiec. Tutaj Pan Zjebier i spółka nagrywa swoje słiiit pioseneczki. Sama piszę piosenki o miłości , ale takich przesłodzonych utworów bym nigdy nie zaśpiewała. Nawet gdyby mi za to miliony płacili. Powolnym krokiem weszłam do budynku.  Od progu powitała mnie pani sekretarka.
-Pani Jessica Jarrell?-zapytała słodkim głosikiem
-Tak to ja...
-Dzisiaj Pan Bieber nie może pani przyjąć. Jest bardzo zajęty.
-To po cholere kazał mi tu przyjść?!-wrzasnęłam na cały budynek
-Musi pani go sama spytać jutro.
-Jutro tutaj nie przyjdę... Nie będę kolejnego dnia zarywać dla pana Zjeberka...-nie panowałam nad emocjami
-Może jednak znajdzie chwilę...-wzięła telefon i wykręciła numer
- Dobrze...Tak... Już ją wysyłam...
-Proszę udać się na 14 piętro a potem do pokoju 402-przekazała mi ze sztucznym uśmiechem
Do windy trafiam bez problemu , ale dojście do 402 stało się trudniejsze niż myślałam.  Dobra już jestem teraz tylko się przywitać.
-Hej Jess-powiedział ten debil tfu... debilka
-Elo!-odpowiedziałam
-Musisz podpisać jeszcze tą umowę i możemy nagrać piosenkę-podał mi stos papierów , których nie rozumiałam.
Na każdym podpisałam się JJ jak to zwykle robię.  Kiedy skończyłam ktoś wszedł do studia i Justinek musiał gdzieś iść i zostałam sam w studio. Na stole leżała jakaś kartka. Były to słowa tej piosenki, którą miałam z nim śpiewać.  Nie była aż tak przesłodzonym utworem jakim zwykle śpiewał. Oł...Bejbe Bejbe...Ohh.  Zaśmiałam się w myślach ze słów tej piosenki. Mam pomysł żeby polepszyć sobie humor. Zaśpiewam parodie tej piosenki. Van na pewno jakąś przeróbkę wymyśli.
-Możemy kontynuować?-zapytał mnie podając tamtą kartkę.
-Ok... Ile nam zajmie nagrywanie?
-Jeszcze jutro będziesz musiała przyjść i jeśli się nie wyrobimy to przez następne 3 dni. Wszystko zależy od ciebie.-właśnie puszczałam balona , ale Justinek przebił go długopisem i byłam cała w gumie.
-Co ty najlepszyego zrobiłeś?!-wrzasnęłam
-Porozmawiamy kiedy nauczysz się zasad dobrego wychowania.
Chciałam się na nim odegrać , ale dałam sobie z tym debilem spokój.  Wyszłam ze studia i poszłam do łazienki zdjąć gumę z twarzy. Tylko gdzie jest ta pieprzona toaleta?! Chciałam się zapytać biebera , ale on sam mi odpowiedział „ Na końcu korytarza w prawo”. Potrafi czytać  w myślach czy co? Nie przejmuj się. Pewnie już miał taką sytuację...  Trafiłam do kibla bez problemu po instrukcji Bajbera.  Wszystko było poklejone arbuzową gumą.  Zdjęcie gumy z twarzy zajęło mi trochę czasu. No chyba wszystko ok... Wracać do studio czy wymknąć się? Kiedy byłam pod studiem Zjeber z niego wylazł.
-Coś ty tak długo robiła?
-Mogłeś się zastanowić co robiłeś. Tak wszystko by było w najspalnialszym porządku-usprawiedliwiałam się.
-Bierzmy się do roboty. Rozśpiewaj się, a ja pójdę po Ushera.
Od niechcenia zaśpiewałam gamę i inne ćwiczenia jakie zwykle wykonywałam. Po jakiś 20 minutach przyszedł Zjeber i jego Guru. 
-Dzień dobry-dygnęłam przed Usherem.
-Nie bądź taka oficjalna... I proszę nie zwracaj się do mnie proszę pana. Lepiej Usher-tłumaczył mi Guru Zjebera
Kiwałam tylko głową jak coś mi tłumaczyli. No i w końcu zaczęliśmy śpiewać. Najpierw Biber próbował coś z siebie wydusić, ale po setnej próbie zaprosił nas na lunch do kawiarni  na dole. Gwiazdorzy o czymś dyskutowali a ja piłam zimną herbatę.  Wyjęłam telefon z kieszeni i odebrałam wiadomości od Nessy i Mike’a. Pytali się jak u Biebera i czy przyniosę im autografy... Jak mi się zechce zapytać to im przyniosę...Wróciliśmy na górę i tym razem ja śpiewałam. Nie musiałam śpiewać tego samego kilka set razy jak pan Zjeber. Za 5 razem nie zafałszowałam. Całą robotę jaką miałam wykonać już zrobiłam i przysłuchiwałam się Bajberowi. Kiedy w końcu udało mu się zaśpiewać poprawnie poprosiłam go o autografy dla Van i Mike’a. Z rozpędu napisał dla mnie.  Sprzedam ten autograf na ebayu i dostanę trochę hajsu.  Przyda się. Kupię sobie nową gitarę , albo mnóstwo gumy do żucia.  Pożegnałam się krótkim „Cześć” i wyszłam. No i teraz gdzie jest winda?  Poczekam aż Bieber wyjdzie i za nim pójdę do windy. Już stoję tu 15 minut a on jeszcze nie wyszedł. Może zapytam się gdzie jest ta pieprzona winda... Dasz se rade... Nie potrzebujesz pomocy Zjebera. No w końcu dotarłam do tej windy. Jakoś sama sobie poradziłam. Bez pomocy tego Bajberka.   
*
-Wzięłaś dla mnie ten autograf?-pytała podniecona Nessa
-Gdybym nie wzięła nie chciałabym tutaj przychodzić. Zabiłabyś mnie a potem spaliła.
-To prawda-zaśmiała się.
Podałam jej zdjęcie tego debila z jego autografem i dedykacją dla Vanessy.
-Jesteś kochana-przytuliła mnie.
-Należy się babski wieczór w galerii albo seans filmowy.
-Seans lepszy wiesz , że nienawidzę robić zakupów. Jutro o 17 przed kinem?
-Ok...Ja już muszę wracać... Wystawie na Ebay’u ten autograf co dla mnie napisał-powiedziałam złośliwie się uśmiechając.
-Będziesz tego żałować...-zaczęła gadać o czym nie miałam pojęcia
-Niby czemu?
-Zobacz co z tyłu napisał...
Ujrzałam jakieś cyferki. Nie no ten debil zostawił mi swój numer. Nie zadzwonię. Niech się pomęczy.
-Paa. Muszę wracać. Jutro w kinie o 17-wykonaliśmy rytuał pożegnalny.
Mój dom mieścił się w jednej z najgorzej dzielnicy L.A. Mnie wszycy znali. Kto by nie znał JJ? Jeszcze tylko 5 przecznic i będę siedziała na swoim łóżku. 
***
No i się doczekaliście 1 rozdziału! To opowiadanie będzie pisane językiem młodzieżowym a nie jak moje Story. Proszę o waszą opinię w komentarzach. Buuuziaki :*
Wasza JJ

5 komentarzy:

kakinda pisze...

Fajnee ;)

Shawty pisze...

'Oł...Bejbe Bejbe...Ohh' cudowny rozdział.
Jakbym słyszała samą siebie w tej opowieści:d
Czekam na następnii .. :**

Anonimowy pisze...

Super.

Cranberry . pisze...

Te opowiadanie chyba bardziej mi się podoba
Jest takie naturalne yyy... Czy jakoś tak :D

Lady.Gaga_04 pisze...

supcio!

Lady.Gaga_04