Zaczął się znowu beznadziejny dzień. Ciekawe czy mama znowu da się nabrać na następną „chorobę”? Tylko coś sensownego...Wczoraj był ból głowy...Przed wczoraj ból brzucha a tydzień temu sraczka i wymioty. Do pokoju weszła mama z uśmiechem na twarzy. Pewnie powie „Dlaczego ty nie gotowa? Przecież za chwilę szkoła.” Usiadła w rogu łóżka i jeszcze szerzej się uśmiechnęła.
-Co jest?-zapytałam
-Wreszcie cię zauważono... –gadała bez sensu mama
-O co chodzi? Jeszcze się nie obudziłam...
-Justin Bieber dzwonił...
-Ten debil... Czego chciał?
-Che z tobą nagrać piosenkę... Mam odzwonić...Chcesz z nim zaśpiewać?
-Zastanowię się... Nie muszę iść dzisiaj do szkoły?-zrobiłam słodkie oczka
-Dzisiaj ci daruje zadzwonię do pani Cruz i cię usprawiedliwie , ale masz podjąć dzisiaj decyzję-powiedziała wychodząc z mojego pokoju.
To dziecko neo chce ze mną nagrać piosenkę? Z jednej strony ktoś mnie zauważy a z drugiej nie będę się ośmieszać śpiewając z nim. Dodam wpis na TT może Van coś poradzi. Zawsze podejmowała dobre decyzje. Chwilę po dodaniu wpisu miałam już od niej odpowiedź : „ JJ ty się nie zastanawiaj tylko tam dzwoń i się zgódź!!! PS: Masz wziąć dla mnie autograf.” Ta łatwo jej mówić, jeśli jest jego fanką. Może zimny prysznic pomoże podjąć mi decyzję. Wybrałam pierwszy lepszy zestaw klik. Czarne rurki i koszulkę z śmiesznym nadrukiem i moje ulubione trampki.
*
Mama podjęła za mnie decyzje... :/ Idąc do studia miałam skwaszoną minę. Ja i Zjeber... Prędzej zginę niż z nim zaśpiewam. Zaczyna padać... Ten dzień jest jednym z tych bardziej beznadziejnych niż wszystkie. To chyba tutaj. Popatrzyłam na wielki wierzowiec. Tutaj Pan Zjebier i spółka nagrywa swoje słiiit pioseneczki. Sama piszę piosenki o miłości , ale takich przesłodzonych utworów bym nigdy nie zaśpiewała. Nawet gdyby mi za to miliony płacili. Powolnym krokiem weszłam do budynku. Od progu powitała mnie pani sekretarka.
-Pani Jessica Jarrell?-zapytała słodkim głosikiem
-Tak to ja...
-Dzisiaj Pan Bieber nie może pani przyjąć. Jest bardzo zajęty.
-To po cholere kazał mi tu przyjść?!-wrzasnęłam na cały budynek
-Musi pani go sama spytać jutro.
-Jutro tutaj nie przyjdę... Nie będę kolejnego dnia zarywać dla pana Zjeberka...-nie panowałam nad emocjami
-Może jednak znajdzie chwilę...-wzięła telefon i wykręciła numer
- Dobrze...Tak... Już ją wysyłam...
-Proszę udać się na 14 piętro a potem do pokoju 402-przekazała mi ze sztucznym uśmiechem
Do windy trafiam bez problemu , ale dojście do 402 stało się trudniejsze niż myślałam. Dobra już jestem teraz tylko się przywitać.
-Hej Jess-powiedział ten debil tfu... debilka
-Elo!-odpowiedziałam
-Musisz podpisać jeszcze tą umowę i możemy nagrać piosenkę-podał mi stos papierów , których nie rozumiałam.
Na każdym podpisałam się JJ jak to zwykle robię. Kiedy skończyłam ktoś wszedł do studia i Justinek musiał gdzieś iść i zostałam sam w studio. Na stole leżała jakaś kartka. Były to słowa tej piosenki, którą miałam z nim śpiewać. Nie była aż tak przesłodzonym utworem jakim zwykle śpiewał. Oł...Bejbe Bejbe...Ohh. Zaśmiałam się w myślach ze słów tej piosenki. Mam pomysł żeby polepszyć sobie humor. Zaśpiewam parodie tej piosenki. Van na pewno jakąś przeróbkę wymyśli.
-Możemy kontynuować?-zapytał mnie podając tamtą kartkę.
-Ok... Ile nam zajmie nagrywanie?
-Jeszcze jutro będziesz musiała przyjść i jeśli się nie wyrobimy to przez następne 3 dni. Wszystko zależy od ciebie.-właśnie puszczałam balona , ale Justinek przebił go długopisem i byłam cała w gumie.
-Co ty najlepszyego zrobiłeś?!-wrzasnęłam
-Porozmawiamy kiedy nauczysz się zasad dobrego wychowania.
Chciałam się na nim odegrać , ale dałam sobie z tym debilem spokój. Wyszłam ze studia i poszłam do łazienki zdjąć gumę z twarzy. Tylko gdzie jest ta pieprzona toaleta?! Chciałam się zapytać biebera , ale on sam mi odpowiedział „ Na końcu korytarza w prawo”. Potrafi czytać w myślach czy co? Nie przejmuj się. Pewnie już miał taką sytuację... Trafiłam do kibla bez problemu po instrukcji Bajbera. Wszystko było poklejone arbuzową gumą. Zdjęcie gumy z twarzy zajęło mi trochę czasu. No chyba wszystko ok... Wracać do studio czy wymknąć się? Kiedy byłam pod studiem Zjeber z niego wylazł.
-Coś ty tak długo robiła?
-Mogłeś się zastanowić co robiłeś. Tak wszystko by było w najspalnialszym porządku-usprawiedliwiałam się.
-Bierzmy się do roboty. Rozśpiewaj się, a ja pójdę po Ushera.
Od niechcenia zaśpiewałam gamę i inne ćwiczenia jakie zwykle wykonywałam. Po jakiś 20 minutach przyszedł Zjeber i jego Guru.
-Dzień dobry-dygnęłam przed Usherem.
-Nie bądź taka oficjalna... I proszę nie zwracaj się do mnie proszę pana. Lepiej Usher-tłumaczył mi Guru Zjebera
Kiwałam tylko głową jak coś mi tłumaczyli. No i w końcu zaczęliśmy śpiewać. Najpierw Biber próbował coś z siebie wydusić, ale po setnej próbie zaprosił nas na lunch do kawiarni na dole. Gwiazdorzy o czymś dyskutowali a ja piłam zimną herbatę. Wyjęłam telefon z kieszeni i odebrałam wiadomości od Nessy i Mike’a. Pytali się jak u Biebera i czy przyniosę im autografy... Jak mi się zechce zapytać to im przyniosę...Wróciliśmy na górę i tym razem ja śpiewałam. Nie musiałam śpiewać tego samego kilka set razy jak pan Zjeber. Za 5 razem nie zafałszowałam. Całą robotę jaką miałam wykonać już zrobiłam i przysłuchiwałam się Bajberowi. Kiedy w końcu udało mu się zaśpiewać poprawnie poprosiłam go o autografy dla Van i Mike’a. Z rozpędu napisał dla mnie. Sprzedam ten autograf na ebayu i dostanę trochę hajsu. Przyda się. Kupię sobie nową gitarę , albo mnóstwo gumy do żucia. Pożegnałam się krótkim „Cześć” i wyszłam. No i teraz gdzie jest winda? Poczekam aż Bieber wyjdzie i za nim pójdę do windy. Już stoję tu 15 minut a on jeszcze nie wyszedł. Może zapytam się gdzie jest ta pieprzona winda... Dasz se rade... Nie potrzebujesz pomocy Zjebera. No w końcu dotarłam do tej windy. Jakoś sama sobie poradziłam. Bez pomocy tego Bajberka.
*
-Wzięłaś dla mnie ten autograf?-pytała podniecona Nessa
-Gdybym nie wzięła nie chciałabym tutaj przychodzić. Zabiłabyś mnie a potem spaliła.
-To prawda-zaśmiała się.
Podałam jej zdjęcie tego debila z jego autografem i dedykacją dla Vanessy.
-Jesteś kochana-przytuliła mnie.
-Należy się babski wieczór w galerii albo seans filmowy.
-Seans lepszy wiesz , że nienawidzę robić zakupów. Jutro o 17 przed kinem?
-Ok...Ja już muszę wracać... Wystawie na Ebay’u ten autograf co dla mnie napisał-powiedziałam złośliwie się uśmiechając.
-Będziesz tego żałować...-zaczęła gadać o czym nie miałam pojęcia
-Niby czemu?
-Zobacz co z tyłu napisał...
Ujrzałam jakieś cyferki. Nie no ten debil zostawił mi swój numer. Nie zadzwonię. Niech się pomęczy.
-Paa. Muszę wracać. Jutro w kinie o 17-wykonaliśmy rytuał pożegnalny.
Mój dom mieścił się w jednej z najgorzej dzielnicy L.A. Mnie wszycy znali. Kto by nie znał JJ? Jeszcze tylko 5 przecznic i będę siedziała na swoim łóżku. ***
No i się doczekaliście 1 rozdziału! To opowiadanie będzie pisane językiem młodzieżowym a nie jak moje Story. Proszę o waszą opinię w komentarzach. Buuuziaki :*
Wasza JJ
5 komentarzy:
Fajnee ;)
'Oł...Bejbe Bejbe...Ohh' cudowny rozdział.
Jakbym słyszała samą siebie w tej opowieści:d
Czekam na następnii .. :**
Super.
Te opowiadanie chyba bardziej mi się podoba
Jest takie naturalne yyy... Czy jakoś tak :D
supcio!
Lady.Gaga_04
Prześlij komentarz